Friday 21 November 2014

Dno i dwa metry mułu, czyli odsłona pierwsza modelu Jagdpanzer IV L/70 1:35 Tamiya 35088

Witajcie! Niestety chciałbym wam zaprezentować mój kolejny projekt.
Zapewne zapytacie dlaczego "niestety" skoro niemieckie niszczyciele czołgów z czasów II wojny to mój ulubiony temat, a Tamiya robi dobre modele? W takim razie zapraszam do pierwszej części relacji z budowy tego malucha o wielce znaczącym tytule "dno i dwa metry mułu".




Do tej pory miałem o firmie Tamiya dobre zdanie. Ot, firma z bogatą ofertą, tradycjami długiego pobytu na rynku i o wyrobionej marce. Modele nie są może poziomu Menga czy Dragona, ale nie ma problemów ze spasowaniem a detale też są całkiem przyjemne dla oczu.


Do czasu budowy tego Gówna. Specjalnie napisałem z dużej litery, nie z szacunku dla wydalanych przez zwierzęta produktów przemiany materii tylko aby bardziej oddać jakość modelu. Model jest tak niespasowany, tak głupio pomyślany, ma nadlewki tak wielkie jak dupa Kim Kardashian, okraszone tak kosmicznymi dziurami po wypychaczach że "o ja pierdziele".
Ja wiem że na dole wanny jest napis "Tamiya 1975", ja wiem że formy są stare, że zużyte, że teraz modele są lepsze ale sorry. Bez przesady. Myślałem że mój poprzedni model (link) był ciężki, ale to jest dramat. W ponad 150 częściach.



Naprawdę, gdybym był prezesem firmy Tamiya to wszyscy ludzie którzy przyczynili się do tego że w 2014 roku mogę zakupić ten model na półce sklepowej, a noszący logo tak znanej i cenionej firmy już od dawna zapierdalaliby wiosłami na galerze kółka dookoła Australii, poganiani batogami a nocami sklejaliby to coś. Części wyrywaliby z ramek zębami, bo nie dałbym im noży w obawie przed popodcinaniem sobie żył.






RELACJA cz1

Na początku chciałbym zaznaczyć że model niekoniecznie wykonuję idąc po kolei, zgodnie z krokami instrukcji, więc raczej będzie to zbiór wad modelu pod jednym szyldem niż po kolei prowadzenie za rączkę od punktu A do punktu B.
Ma to swój sens, gdyż nie sposób zbudować układ jezdny pojazdu gąsienicowego a dopiero potem go pomalować.



Pierwsza część będzie kręcić się wokół podwozia modelu, stąd też taki a nie inny dobór tytułu. Więc po krótkim wstępie, zapraszam do konkretów.



Zacznijmy od gąsienic i podwozia. Na początku, pełen entuzjazmu zakupiłem metalowe gąsienice węgierskiej firmy Friulmodel. Muszę powiedzieć że są obłędne- poza dwoma krzywymi ogniwkami nie znalazłem żadnego które musiałbym odrzucić jako nienadające się do użycia. Same ogniwa są dość proste do połączenia, ale zalecam użycie wiertła (w tym przypadku 0,4mm) do poprawienia kanałów na druciane piny.
Dodatkowo zakupiłem toczoną lufę u polskiego producenta RB-Model. Chłopaki po raz kolejny nie zawiedli.


Dopiero przy tym zestawieniu z oryginalnymi gumiakami widać jak dopracowane są metalowe ogniwka. Cud miód, absolutnie warte spędzonego czasu. W dodatku dzięki swojej wadze na modelu układają się jak prawdziwe!


Niestety tutaj dochodzimy do pierwszego paradoksu. Otóż po sklejeniu połówek kół napędowych okazało się że w obu przypadkach zęby kółek nijak się nie zgrały. Albo inaczej- zgrały się idealnie naprzemiennie, więc nawet oryginalnych gumiaków nie byłbym w stanie założyć. Oto próbka po długiej walce z pilnikiem:



Po długich namysłach zdecydowałem się na rozcięcie kół a potem sklejenie ich z przesunięciem tak aby zęby zaczęły się zgadzać.
Osobną kwestią jest fakt iż nowe gąsienice są węższe od Tamiyowych, mają też mniejsze dziurki w ogniwkach- więc musiałem piłować ząbki i pocieniać je, co w połączeniu z rozcinaniem koła pozwoliło zmieścić zęby w gąsienicach.




Skoro już jesteśmy przy kołach, pociągnijmy do końca ten akt tragedii. Otóż Tamiya wymyśliła sobie że model ma mieć "ruchome zawieszenie". Nie za bardzo wiem jak to miało wyglądać z czarnymi gumowymi tulejkami które są zbyt luźne żeby coś trzymać. Miało to według nich wyglądać tak:



W praktyce, jestem skazany na te czarne kawałki gumy bo bez nich koła jezdne mają taki kosmiczny luz:



Po założeniu tych tulejek niby jest lepiej (koła dalej się chwieją), aaale...


....aaale zawieszenie totalnie się nie zgrywa ze sobą. Widzę że papier ścierny będzie tu srogo!




Dobrze, skoro omówiliśmy pokrótce temat bubli w podwoziu przejdźmy teraz do następnych etapów modelu.
Po pierwsze, przysłowiowe nadlewki. Przy takim zdjęciu "japońska precyzja" brzmi jak żart:



Kontynuując temat precyzji, oto spasowanie wanny kadłuba (szpachla tu srogo, w dodatku wstawka była za szeroka i trzeba było szlifować jakieś pół milimetra plastiku):



W tę dziurę to mogę wpierdzielić mchu i okręcić powrozem żeby załodze nie wiało, bo szpachlówka już tu nie pomoże (dodatkowo polecam popodziwiać przepiękną jamkę skurczeniową):


Podobnie tutaj. Jakoś nie mogę sobie wyobrazić żeby ta słynna "niemiecka precyzja" pozwalała na wielkie dziury w układzie napędowym czołgu:


****BONUS***
Na powyższym zdjęciu, przy lewej krawędzi na środku pancernej płyty widać mały biały kawałek plasticardu- tam miał być według instrukcji przyklejony korek od jakiegoś wlewu, ale nie mogłem go znaleźć- musiał odłamać się z ramki.



A teraz najlepsze na sam koniec: Panie i Panowie, Lejdis and Dżentelmen, dziury!

Na początek dziury na spodzie wanny. Nie mam zielonego pojęcia po co one są- najlepsze jest że instrukcja w ogóle ich nie wspomina, ba- według instrukcji spód wanny wydaje się gładziutki.
Myślałem że mają być do nich przyklejone jakieś wizjery inspekcyjne czy np. dostępy do spuszczania oleju, ale te były w PzIV w zupełnie innych miejscach. Pozostało jedynie je zaszpachlować...



ALE TO NIC! SPÓJRZCIE TUTAJ!
Jakaś mądra główka wpadła na mega cudowny pomysł że modelarz to najbardziej na świecie pragnie mieć w swoim modelu dziurę! A nie taką zwykłą, oo nie, jeszcze lepiej- co się będziemy ograniczać, niech będzie taka zajebista żeby mógł tam wsadzić 4 palce! Znaj ku*wa hojność producenta!
Przy okazji popodziwiajmy wspomniane kółka po wypychaczach, które są tak dyskretne jak bomba trafiająca w latrynę. Komentarz że w te dziury wtyka się części tylko od góry modelu, a są one sporo większe niż wypustki w tych częściach, już sobie daruję...



Czym ja to mam zakleić? Producent powinien dodawać płytkę plasticardu wielkości kartki A4 do tego modelu! Ja wiem że ekrany tu, boczne płyty pancerne tam, no ale kurna bez przesady.






Tak czy siak, gratuluję wytrwałym dobrnięcia do końca moich żalów i tyłkobólu. Naprawdę, jest to pierwszy model przy którym wychodzą takie kwiatki i przy którym siadanie odbiera mi całą chęć do życia. Fakt, ma już swoje lata ale to nie usprawiedliwia braku dostosowania do dzisiejszych realiów.

W następnym odcinku postaram się pokazać jak poradziłem sobie z tymi problemami i miejmy nadzieję, jak zamknąłem kadłub i co z tego wyszło.

12 comments:

  1. Cud miód, takie wyzwania czynią ten sport naprawdę pikantnym. Fajne gąsienice, cudownie ażurowe gąski, chętnie zobaczę po pomalowaniu.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzięki za motywację, naprawdę się przyda :P
      Całe szczęście że nie wszędzie są ludzie którzy wybrzydzają na wszystko samemu nie potrafiąc nic zrobić.

      Delete
  2. Nie marudź :D Jakby to hobby miało easy mode to byśmy wszyscy składali snap fity ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. tylko że to jest model renomowanej firmy a nie produkt wypluty przez GW, więc oczekiwania było trochę inne :(

      Delete
  3. Bardzo podobają mi się te żale i tyłkobóle. Uważam, że jeśli ktoś coś robi (w tym producenci modeli, które przeważnie tanie nie są), to powinien to robić porządnie, bo żadna praca nie hańbi z wyjątkiem pracy odpieprzonej byle jak.

    ReplyDelete
    Replies
    1. zgadzam się :)
      tym większy mój bulwers bo oglądałem inny model tamki, który był młodszy od niego o jakieś 2-3 lata i naprawdę uznałem że jest bardzo solidnie wykonany, jeszcze zanim zobaczyłem jego wiek. więc najpierw sam producent udowadnia że potrafi a teraz coś takiego...

      Delete
  4. Też mam w planie zrobić jeden model w skali 1:35, ale w moim przypadku amerykański :). Oczywiście postarałem się by nie był to zwykły "półkowy" model i zaopatrzyłem się w model 'SHERMAN M4A3E8 HVSS with T66 Tracks' - bardzo starą produkcje małej manufaktury Azimut / Ironside bazujący na częściach zestawu Italeri, ale z mnóstwem opracowanych przez twórcę kitu żywicznych części (m. in. cały układ jezdny) i fototrawionych. Jak mam zrobić jeden, to niech będzie wyjątkowy :).

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dokładnie, model robi się jeden a porządny :) Chyba że chcesz robić garaż małych czołgów :P
      życzę powodzenia, opisz co wyjdzie z twojej walki z takim starociem. choć italeri nie słynie z szałowej ilości detali to żywice powinny tak czy siak trzymać poziom.

      Delete
    2. Z Italeri to jest pudło i wieża i parę części - reszta tu upgrade żywiczny (producent kupił wypraski italerii, wyrzucił co niepotrzebne, a resztę dodał od siebie), dlatego to dość ciekawy model. Ja na razie za swój się nie zabieram, ale Tobie życzę powodzenia!

      Delete
    3. Dzięki wielkie i powodzenia, mam nadzieję że tego zmęczę do jakiegoś znośnego poziomu...

      Delete
  5. Człowieku nawet nie wiesz jam mi humor poprawiłeś, fala złośliwości :p Współczuję oczywiście "problemów", ale już nie mogę się doczekać na kolejną odsłonę :)
    Pozdrawiam i życzę wytrwałości :P

    ReplyDelete
    Replies
    1. dzięki :) mogę potwierdzić że model posuwa się do przodu i nie skończył jeszcze roztrzaskany o ścianę :P

      Delete

I'm absolutely okay with linking to my pics or posts, as long as you provide the source. I pay close atention to copyrights, but if you find copyrighted material on this blog, write to me and I'll remove it ASAP.
Linkowanie moich zdjęć czy postów jest absolutnie okej, tak długo jak zostanie podane ich źródło. Zwracam baczną uwagę na prawa autorskie, ale jeśli zauważysz na tym blogu materiał chroniony, napisz do mnie a zdejmę go jak najszybciej.